poniedziałek, 5 marca 2012

Apel

     Billy obudził się z krzykiem. Gdy spojrzał na zegarek okazało się, że jest 5 w nocy. ,,Cholera- pomyślał- znów ten sam koszmar. Dlaczego w ogóle je miewam? O ile pamiętam ostatnie miałem jak byłem dzieckiem... I tak za 40 minut poranny apel, będę się zbierał". Wstał, wziął prysznic, założył mundur. Gdy wyszedł na korytarz zobaczył, że cały jego oddział także nie spał i był już gotowy do wymarszu. Przywitał się z kompanami i ruszył na apel.
     Kapitan wyglądał gorzej niż zwykle. Gdy przechadzał się na swoich protetycznych nogach przed rzędem zmęczonych żołnierzy Billy zauważył, że ma podkrążone oczy i jest cały blady. ,,Albo kiepska noc, albo zaraz dowiemy się czegoś niewesołego". Gdy przełożony poruszał się jego protezy wydalały z siebię obłoczki pary szybko znikającej na mroźnym powietrzu.  W oddali startował zeppelin. Mechanicy reperowali parowego człowieka. Po ostatnim ataku wilkołaków większość z tych zasłużonych automatonów strażniczych potrzebowała zasadniczej naprawy. W pewnym momencie kapitan zaczął mówić, lecz mówił inaczej niż zwykle. Nie było słychać w jego głosie właściwej mu pewności siebie lub odwagi. Jego głos był cichy i drżący.

-Słuchajcie. Jak dobrze wiecie wczoraj nasza baza została znów zaatakowana przez wilkołaki. Heh- zaśmiał się ponuro- ktoś w końcu musi być tym najbardziej wystawionym bastionem, prawda?  Wracając do naszego tematu- broniąc się straciliśmy 7 ludzi, 4 jest rannych. Kompletnie nas zaskoczyli. No cóż- hołd poległym i życzenie szybkiego powrotu do zdrowia, lub szybkiej śmierci rannym. My natomisat mamy zadania do wykonania. Oddział alfa- wy... Billy już nie słuchał. Zastanawiał się nad tym w jaki sposób tym zwierzętom udało się ich podejść. ,,Przecież w polu magnetycznym nie ma najmniejszej luki..." HOPKINS! Z zamyślenia wyrwał go głośny krzyk przełożonego.
-Powtórz jakie jest zadanie twojego oddziału na dziś?
-Kapitanie, ja nie..
-MORDA! TAKI Z CIEBIE DOWÓDCA, ŻE NAWET ROZKAZÓW NIE RACZYSZ WYSŁUCHAĆ! Jezu, z roku na rok coraz mniej rozgarnięci... Macie oczyścić ten lasek 33 mile na południowy wschód. Oddział lewiatanów zauważył w nim norę strzyg. Mają być tam same trupy tych pokrak, załapałeś?!
-Tak jest!- odpowiedział lekko łamiącym się głosem kapral.
-DOBRZE! Odmaszerować.
,,Strzygi?! Za co?! Za jakie grzechy?!"- ze wszystkich potworów, monstrów i ożywieńców Billy najbardziej bał się strzyg. I chociaż był znany za swoją odwagę na froncie, to myśl o ich ostrych jak brzytwa pazurach i czerownych oczach bez źrenic go przerażała. ,,No nic- trzeba się zbierać"- pomyślał zwołując odddział.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz